środa, 13 listopada 2013

Rozdział 4

- Jak dla mnie ta pierwsza była zdecydowanie ładniejsza - mruknęła krawcowa.
- Mhm... - druga pokiwała głową i zabrała się za poprawianie ozdób w welonie.
Diana stała przed wielkim ściennym lustrem i wpatrywała się bezsensownie w swoje odbicie. Nigdy nie zależało jej na wyglądzie. Jakby się zastanowić, była strasznie brzydka. Jej długie czarne włosy splatała zawsze w luźny warkocz, miała zdecydowanie za duże usta i oczy. Najbardziej irytująca była jednak szpara między jedynkami. Była taka szeroka, że bez problemu mieściła w niej patyczek od lizaka. Reszta jej twarzy była całkiem znośna. Za to wyglądała groźnie, a to w tych czasach było chyba najważniejsze. Krawcowe upinały jej właśnie włosy w jakieś skomplikowane cieniutkie warkoczyki gdy do pokoju wpadł bez ostrzeżenia jeden ze strażników, którego Diana nie znała. Jedna krawcowa obrzuciła go groźnym spojrzeniem, najwyraźniej uważając, że nikt nie ma prawa jej przeszkadzać. Dziewczyna przewróciła oczami.
- Król kazał mi przekazać, że suknia ślubna ma być lekko zielonkawa, nie szara - wydyszał takim tonem jakby była to najważniejsza rzecz na świecie.
Krawcowe westchnęły cicho i zabrały się do pracy. Po kwadransie wszystko było gotowe. Na podłodze walały się kawałki materiałów. Księżniczka stała w długiej po kostki sukni ślubnej z zielonymi liśćmi. Dla niej nie było to nic nadzwyczajnego, za to obydwie krawcowe wzdychały z zachwytu. Wreszcie, gdy napatrzyły się już wystarczająco pozwoliły jej ściągnąć ten niewygodny strój. Jakimś cudem wytrwała do końca przygotowań. Za oknem było już szarawo, gdy pozwolono jej zejść na kolację. Poddani komentowali jej wygląd westchnieniami i sztucznie słodkimi spojrzeniami. Jedyną osobą która miała chyba inne zdanie co do jej stroju, był Jacob. Minęła go na korytarzu. Nie wiedząc czemu poczuła lekkie ukucie w sercu. Na kolacji cały czas musiała słuchać bezsensownej gadaniny ojca o jej ,, wspaniałym '' ślubie. Masakra... Spokój znalazła dopiero w swoim pokoju. Była totalnie wykończona. Bez zastanowienia zrzuciła ciuchy i wsunęła się pod kołdrę. 
***
Rano pod jej drzwiami stały już uzbrojone w cały arsenał kosmetyków krawcowe. 
- Nie ma czasu - powtarzały malując jej paznokcie na żółto i dopinając suknię. Nie dane jej było nawet zjeść śniadania, bo gdy tylko była gotowa wpakowali ją do karocy. Przez całą drogę wyglądała za okno oglądając mijane lasy. Wiedziała, że najgorsze przed nią. Do ceremonii zostały dwa dni które miała poświęcić na poznanie nowego męża. Gdy o tym myślała chciało jej się wymiotować. Gdy dotarli na miejsce ku swojemu przerażeniu zobaczyła, że czaka na nią całe miasto. Wysiadła powoli rozglądając się dookoła. Na czele tłumu stali dwaj mężczyźni. Jeden stary z długą, siwą brodą. Drugi, zdecydowanie młodszy miał burzę kasztanowych włosów i miły wyraz twarzy. Na widok dziewczyny w jego niebieskich oczach pojawił się jakiś blask. Jakaś chora intuicja podpowiadała Dianie, że to właśnie jej przyszły małżonek. 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak wiem... Jest krótki, ale za to kolejny będzie szybko :)
Mam nadzieję, że się wam podobał, bo mi osobiście nawet, nawet. Uważam, że nie jest zły, ale już dawno straciłam do siebie zaufanie więc... Cóż oceńcie sami.
Liczę na to, że skomentujesz :)

8 komentarzy:

  1. Faktycznie wyszedł ci całkiem nieźle .. następny wkrótce tak ?. Pozdrawiam xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdzialik i już nie mogę się doczekać następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie zastanawia jak krawcowe uszyły nową suknię w zaledwie 15 minut ! Tak, tak, wiem, magia i takie tam. Ale - jakie życie byłoby wtedy piękne !
    Oczywiście, zakończenie rozdziału w takim momencie :p
    Może trochę brakowało mi opisu tego jak burczało jej w brzuchu podczas jazdy xD

    "zobaczyła, że czaka na nią całe miasto"

    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  4. mam nadzieje ze przynajmniej go polubi xd
    *-* <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tym razem jest tego chyba mniej. Tak mi się przynajmniej wydaje:
    wydyszał takim tonem jakby była to najważniejsza rzecz na świecie. – przecinek przed „jakby”.
    Jedyną osobą która miała chyba inne zdanie co do jej stroju, był Jacob. – dwa przecinki; przed „która” i przed „co”.
    Nie wiedząc czemu poczuła lekkie ukucie w sercu. – przecinek przed (chyba – nie jestem tu do końca pewna) „czemu”.
    ,, wspaniałym '' – nie, dwa przecinki to nie jest to samo, co cudzysłów, naprawdę.
    powtarzały malując jej paznokcie na żółto i dopinając suknię. – przecinek przed „malując”. Tak, jestem pewna.
    Nie dane jej było nawet zjeść śniadania, bo gdy tylko była gotowa wpakowali ją do karocy. – że tę suknię? Aha.
    Do ceremonii zostały dwa dni które miała poświęcić na poznanie nowego męża. – przecinek przed „które”. Ha! Czyli jednak ona będzie znała swojego „wybranka” przed ślubem! Aż dwa dni! Wow – powiedział pieseł. A tak serio, to się cieszę – nie bierz tej uwagi do siebie. Lubię słowo „pieseł” :D
    Gdy o tym myślała chciało jej się wymiotować. – przecinek przed „chciało”.
    Gdy dotarli na miejsce ku swojemu przerażeniu zobaczyła, że czaka na nią całe miasto. – po pierwsze: powtórzenie; po drugie: nie wiem, co oznacza „czaka”; po trzecie: przecinek przed „ku”, chyba że dotarli na miejsce ku jej przerażeniu… Nieważne.
    Pelargia

    OdpowiedzUsuń
  7. Mi bardzo się spodobał.Może ten jej przyszły mąż nie będzie taki zły ? Hmmmm...czytam dalej jestem bardzo ciekawa.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że poświęciłeś czas na przeczytanie rozdziału. Gdybyś mógł jeszcze poświęcić choćby kilka sekund na napisanie komentarza i wzięcie udziału w ankiecie byłoby mi bardzo miło. Każdy komentarz to uśmiech na mojej twarzy i mobilizacja do dalszego pisania :)