czwartek, 29 maja 2014

Przepraszam

Wybaczcie, ale blog zostaje usunięty. Postanowiłam zacząć od nowa. Do dziś pisałam trzy opowiadania. Teraz połączę je w jedną całość z nowymi wątkami. Jeśli lubiłeś to opowiadania, to następne powinno spodobać Ci się jeszcze bardziej. Teraz tu mnie znajdziecie: http://straznicy-fantastyki.blogspot.com/.
Trzymajcie się i do zobaczenie :*

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 13

  Diana siedziała w gabinecie na trzecim piętrze i przeglądała sterty papierów porozrzucanych po biurku. Orsay poprosiła ją, by znalazła jakieś informacje o zwyczajach tutejszych mieszkańców. Księżniczce to wszystko wydawało się pozbawione sensu i takie nudna, że prawie nie zasnęła z nosem w wielkiej encyklopedii. Nagle usłyszała trzask i drzwi otworzyły się na oścież. Do pokoju wszedł Jacob.
- Masz tu chyba całe drzewo w kawałkach - odparł, stawiając przed nią kubek parującej herbaty.
- Na to wygląda - westchnęła. - Chyba zrobię sobie przerwę.
- Dobry pomysł - elf wziął pierwszy z brzegu skrawek papieru, wyrwany najwyraźniej z jakiejś książki. Przyjrzał mu się uważnie po czym zmarszczył brwi.
- Co tam masz? - dziewczyna próbowała zajrzeć mu przez ramię.
- To chyba... informacje o barierze. Tej dzięki której tu jesteśmy.
- Dawaj to - elfka wyrwała mu kartkę.
Chłopak spojrzał na nią z irytacją.
- I tak nic z tego nie zrozumiesz - prychnął.
Posłała mu walące piorunami spojrzenie i skupiła się na małych, czarnych literach. Jacob miał rację. Z angielskiego była raczej słaba. Jako księżniczka miała obowiązek umieć kilka języków ludzi. Opanowała francuski i hiszpański, ale angielski jakoś nie przypadł jej do gustu. Z rezygnacją oddała mu kartkę. Uśmiechnął się tryumfalnie.
- Dziękuję. Zdaję się, że... - odskoczył gwałtownie, puszczając kartkę. Spojrzał ze złością w miejsce, w którym przed chwilą nie było nic. Za to teraz stała tam wysoka, rudowłosa piękność.
- Sorry. Nie wiedziałam, że tak łatwo przestraszyć strażnika - zachichotała i posłała mu jeden z tych uśmieszków w stylu Orsay. Po chwili, jednak, spoważniała. - Musicie coś zobaczyć.
- Ale... - Jacob nerwowo przekładał papiery szukając, wcześniej upuszczonej, karteczki.
- Nie ma żadnego ale - Orsay ruszyła w stronę drzwi. - Ruszcie się.
Diana poszła w jej ślady, kątem oka ,zauważając wylatującą przez uchylone okno karteczkę.

***

  Diana i Jacob pognali za Orsay do kuchni, omal nie zabijając się na schodach. Syrena zniknęła i pojawiła się przy telewizorze. Na ekranie widać było przestraszoną grupę ludzi uciekających przed, uzbrojonymi, mężczyznami na koniach. Diana od razu ich rozpoznała. Strażnicy.

***

  Luke biegł przez las, pod postacią wilka. Ostatnio udało mu się opanować sztukę przemiany, gdziekolwiek się znajduje i niekoniecznie w czasie pełni. Tydzień minął od wkroczenia strażników do świata ludzi. Jak na razie elfom udaje się ukryć. Orsay znalazła w księgach ze strychu rytuał, który będą musieli dzisiaj odprawić. Lukowi robi się niedobrze na samą myśl o tym. Rytuały odprawiają potężne czarownice. To magia na wyższym poziomie. Jednak nie mają innego wyjścia. Teraz musi tylko znaleźć jakieś zwierzęce kości. To raczej nie będzie trudne. W lesie też działo się coś niedobrego. Pomimo sprzyjających warunków drzewa umierały. Gniły lub były dotykane jakąś wstrętną zarazą. Wilkołak zawsze lubił spędzać tu czas. Teraz jednak było inaczej. Las zrobił się niebezpieczny.
  Usłyszał królika, czmychającego w krzaki. Królicze kości też mogą być, prawda? Pognał za nim.
Zatrzymaj się.
Stanął jak wryty. Musiało mu się wydawać.
Spokojnie. Nie zrobię ci krzywdy. Chcę cię tylko ostrzec.
Głos był spokojny i miły dla ucha. Luka ogarnęła panika. Oszalał? Duchy jakieś czy co?
Tak. Jestem duchem. Posłuchaj. Grozi wam straszne niebezpieczeństwo. Nie ufaj nikomu. A już szczególnie nie ufaj najbliższym. Oni wyrządzą ci największą krzywdę.

---------------------------------------------------

Długo mnie tu nie było i wątpię, by ktoś jeszcze to czytał :/. Mam jednak nadzieję, że mi wybaczycie tą długą nieobecność. Mam coraz mniej czasu na pisanie. I jeszcze ten brak weny. Masakra.