- Naprawdę, nie musisz tego robić - Jacob wyglądał na nieco rozgniewanego.
- Serio? Bo mi się zdaje, że ty jesteś akurat ostatnią osobą która może coś o tym wiedzieć - Diana przyspieszyła, ale chłopak dogonił ją bez najmniejszego trudu.
- Nie wydaje mi się. Naprawdę myślisz, że sprawia mi przyjemność gonienie cię po całym lesie?
- Całą noc planowałam tą ucieczkę - westchnęła teatralnie.
Spojrzał na nią ukradkiem. Czuła to. Naprawdę się o nią martwił. Miała wyrzuty sumienia co rzadko się jej zdarzało.
- Sądzisz, że nie dałabym rady - wyszeptała na tyle głośno by mógł ją usłyszeć.
- Wcale tak nie sądzę - uśmiechnął się, najwyraźniej zadowolony, że złość trochę jej przeszła. Nienawidził się z nią kłócić.
- To czemu znowu mnie złapałeś? - spojrzała na niego oskarżycielsko.
- Przypominam ci, że mógł cię załatwić wielki pająk.
Spuściła głowę. Miał rację. Mogła zginąć. Zamiast go przeprosić tylko się na nim wyżywa. To nie zmieniało jednak faktu, że w domu będzie miała przez niego niezłe piekło.
Przez resztę drogi nie odzywali się już w ogóle. Gdy wjechali do małej wioski niedaleko zamku, dziewczyna ze smutkiem spostrzegła, że wiadomość o jej ucieczce musiała dojść aż tutaj. Elfy posyłały jej rozczarowane spojrzenia i szeptały między sobą. Skręcili do stajni by odprowadzić konie. Resztę drogi pokonali na piechotę. Przed drzwiami zamku Diana wzięła głęboki wdech i spojrzała na Jacoba.
- Tą całą przygodę z pająkiem możesz pominąć. Dobrze?
- Nie ma sprawy - uśmiechnął się lekko i pchnął wielkie drewniane drzwi.
Weszli do środka. Od razu skierowali się do Wielkiej Sali. Ojciec Diany siedział na wielkim tronie, obitym czarną skórą. Posłał córce rozgniewane spojrzenie.
- Dobrze, że ją znalazłeś - uśmiechnął się do Jacoba.
- Postanowiła wracać i natknąłem się na nią - skłamał.
Dziewczyna przysięgła sobie, że jakoś mu się odwdzięczy. Król jednak nie wyglądał na przekonanego.
- Dziękuję ci, teraz musimy sobie porozmawiać.
Jacob ukłonił się i wyszedł z pomieszczenia.
- Co znowu ci nie odpowiada? - król spojrzał surowo na księżniczkę.
- Jak sądzisz? - syknęła.
- Sama się prosisz o dodatkową nianie, młoda damo.
,, Jeszcze czego ''
- Masz szlaban na wychodzenie z domu. I nie masz wstępu do stajni.
,, Po prostu super ''
- Jacob będzie cię pilnować na zmianę z Thomasem.
Diana westchnęła. Tomas był jednym ze strażników, którego po prostu nie cierpiała.
- Mam też dla ciebie pewną informacje - król wykrzywił usta w grymasie.
Dziewczyna wyczuła złą wiadomość.
- O co chodzi - spojrzała na ojca.
- Byłem dzisiaj na uczcie u króla zwyczajnych elfów,Gabriela.
Przerwał by zaciągnąć łyk herbaty.
- Postanowiliśmy zawrzeć sojusz ...
Chwila ciszy.
- Gabriel ma trzech synów... jeden z nich jest w twoim wieku.
Diana już dobrze wiedziała o co chodzi.
- Wyjdziesz za niego.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
wiem, że krótki, ale nie uważacie, że to dobry moment by skończyć? Pozdrawiam cieplutko moich wspaniałych czytelników. Mam nadzieje, że się wam podobało i, że skomentujecie :)
poniedziałek, 28 października 2013
środa, 23 października 2013
Rozdział 1
Czarnowłosa, ciemna elfka o imieniu Diana pędziła na czarnym mustangu przez duży las zwany przez miejscowych Lasem Zguby. Co jakiś czas musiała schylać głowę, by uniknąć zderzenia z gałęzią. Droga nie była łatwa ani bezpieczna. Dziewczyna nie dbała jednak o to. Jej jedynym celem było wyjechanie poza granicę. Albo to zrobi albo... . Usłyszała krzyki straży. No jasne. Jej kochany tatuś musiał już się zorientować, że uciekła. Chciała przyspieszyć, jednak koń odmówił posłuszeństwa.
- To nie jest śmieszne - syknęła, ale koń ani drgnął.
Wyciągnęła nogi ze strzemion i szybkim ruchem zeskoczyła ze zwierzęcia. Chwyciła uzdę i jak najszybciej się dało zaciągnęła konia za wysokie drzewo.
- I siedź cicho - fuknęła przywiązując uzdę do drzewa.
Jeśli szybko czegoś nie wymyśli zostanie złapana i odprowadzona do zamku ojca. A wtedy znowu dostanie wykład o tym, że księżniczce nie wypada uciekać z domu. I kto wie... może nawet prywatne lekcje albo całodobową opiekę jakiejś niańki. Chciała polować z innymi, a nie siedzieć godzinami w komnacie i liczyć chmury na niebie. O nie. Sama może decydować o swoim życiu. Doszła do wniosku, że była głupia ubierając suknię do kolan na taką wyprawę. Po mimo tego podjęła wspinaczkę na drzewo. Jak każdy ciemny elf była szybka i zwinna. Gdy usiadła wygodnie na ostatniej solidnej gałęzi usłyszała zbliżające się straże. Po chwili cała chmara elfów w czarnych zbrojach przejechała po leśnej ścieżce. Czarnowłosa odetchnęła z ulgą.
Teraz pewnie zastanawiacie się dlaczego uciekała przed strażą. Diana od zawsze marzyła tylko o jednym. Polować. Tak, wydaje się to trochę dziwne, ale wszystkie czarne elfy właśnie na to poświęcały większość swojego życia. Diana nie zaliczała się jednak do ,, wszystkie ". Była córką króla. Ojciec obiecał jej, że w szesnaste urodziny razem wyjadą na polowanie. Ale nie wyjechali. Ciągle mówił, że ma za dużo spraw na głowie. Tylko, że dla niego ważne sprawy do zrobienia to podbijanie kolejnych wiosek i zabijanie niewinnych. A jej zadaniem jest siedzenie w domu i nie wtykanie nosa w nie swoje sprawy. Miała już tego dosyć. Wiedziała jednak, że prędzej czy później i tak ją złapią.
Nagle coś uderzyło ją w ramie i runęła w duł. Wylądowała na trawie koło niespokojnego konia. Spojrzała w niebo. Co mogło strącić ją z drzewa. I wtedy zobaczyła winowajcę. Śliczna, blond włosa elfka latała tuż nad jej głową. Dziewczyna dobrze wiedziała kim jest nieznajoma. Tylko dostojne elfy posiadają skrzydła. Gdy tylko blondynka dojrzała ciemną elfkę od razu do niej podfrunęła.
- Nie widziałaś przypadkiem dużego, siwego jednorożca? - spytała stając na ziemi.
Czarnowłosa już chciała odpowiedzieć jakąś ripostą, ale ostatecznie tylko pokręciła przecząco głową. Od zawsze nienawidziła tych idealnych dziewczyn w krótkich różowych spódniczkach. Nie trawiła ludzi którzy cały dzień spędzali na zabawach w lesie i na łąkach. Już chciała odjechać, gdy niespodziewanie blondyna wrzasnęła. Diana spojrzała na nią zdezorientowana. Nie musiała jednak czekać na wyjaśnienia. Zza spróchniałej sosny wypełzł wielki jaskiniowy pająk. Ohydny i owłosiony. Przerażona dostojna elfka poderwała się w powietrze zostawiając spanikowaną dziewczynę samą. Nastolatka rozejrzała się szukając drogi ucieczki. Nagły huk wystraszył pająka. Uciekł z powrotem do jaskini z której przyszedł. Dziewczyna nie cieszyła się jednak ani trochę. Wiedziała kto ocalił jej życie. Tylko jedna osoba którą znała mogła spowodować ten huk. Odwróciła się powoli i potwierdziły się jej obawy. Tuż za nią stał wysoki, czarnowłosy chłopak w czarnej zbroi. Patrzył na nią wzrokiem pełnym niedowierzania.
- Znowu uciekłaś - powiedział głosem pełnym wyrzutu.
- A ty znowu mnie złapałeś - burknęła niezadowolona.
- Taka moja praca - uśmiechnął się ponuro.
- To nie tak Jacob. Gdybym cię nie lubiła już bym ci zwiała - zadrwiła.
- To znaczy, że mnie lubisz tak? - uśmiechnął się.
Diana uwielbiała się z nim tak przekomarzać. Jacob był jednym ze strażników. Jedynym którego znosiła. Był w jej wieku co rzadko się zdarza. Za zwyczaj posadę strażnika można zdobyć po ukończeniu osiemnastu lat, ale on był po prostu stworzony do tej roboty.
- Przykro mi, ale chyba moim obowiązkiem jest odprowadzenie cię do zamku - westchnął.
- Poważnie?
- Wolisz żeby zrobił to jeden z tych gburów.
To wystarczyło, by ją przekonać. Ruszyła za nim.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- To nie jest śmieszne - syknęła, ale koń ani drgnął.
Wyciągnęła nogi ze strzemion i szybkim ruchem zeskoczyła ze zwierzęcia. Chwyciła uzdę i jak najszybciej się dało zaciągnęła konia za wysokie drzewo.
- I siedź cicho - fuknęła przywiązując uzdę do drzewa.
Jeśli szybko czegoś nie wymyśli zostanie złapana i odprowadzona do zamku ojca. A wtedy znowu dostanie wykład o tym, że księżniczce nie wypada uciekać z domu. I kto wie... może nawet prywatne lekcje albo całodobową opiekę jakiejś niańki. Chciała polować z innymi, a nie siedzieć godzinami w komnacie i liczyć chmury na niebie. O nie. Sama może decydować o swoim życiu. Doszła do wniosku, że była głupia ubierając suknię do kolan na taką wyprawę. Po mimo tego podjęła wspinaczkę na drzewo. Jak każdy ciemny elf była szybka i zwinna. Gdy usiadła wygodnie na ostatniej solidnej gałęzi usłyszała zbliżające się straże. Po chwili cała chmara elfów w czarnych zbrojach przejechała po leśnej ścieżce. Czarnowłosa odetchnęła z ulgą.
Teraz pewnie zastanawiacie się dlaczego uciekała przed strażą. Diana od zawsze marzyła tylko o jednym. Polować. Tak, wydaje się to trochę dziwne, ale wszystkie czarne elfy właśnie na to poświęcały większość swojego życia. Diana nie zaliczała się jednak do ,, wszystkie ". Była córką króla. Ojciec obiecał jej, że w szesnaste urodziny razem wyjadą na polowanie. Ale nie wyjechali. Ciągle mówił, że ma za dużo spraw na głowie. Tylko, że dla niego ważne sprawy do zrobienia to podbijanie kolejnych wiosek i zabijanie niewinnych. A jej zadaniem jest siedzenie w domu i nie wtykanie nosa w nie swoje sprawy. Miała już tego dosyć. Wiedziała jednak, że prędzej czy później i tak ją złapią.
Nagle coś uderzyło ją w ramie i runęła w duł. Wylądowała na trawie koło niespokojnego konia. Spojrzała w niebo. Co mogło strącić ją z drzewa. I wtedy zobaczyła winowajcę. Śliczna, blond włosa elfka latała tuż nad jej głową. Dziewczyna dobrze wiedziała kim jest nieznajoma. Tylko dostojne elfy posiadają skrzydła. Gdy tylko blondynka dojrzała ciemną elfkę od razu do niej podfrunęła.
- Nie widziałaś przypadkiem dużego, siwego jednorożca? - spytała stając na ziemi.
Czarnowłosa już chciała odpowiedzieć jakąś ripostą, ale ostatecznie tylko pokręciła przecząco głową. Od zawsze nienawidziła tych idealnych dziewczyn w krótkich różowych spódniczkach. Nie trawiła ludzi którzy cały dzień spędzali na zabawach w lesie i na łąkach. Już chciała odjechać, gdy niespodziewanie blondyna wrzasnęła. Diana spojrzała na nią zdezorientowana. Nie musiała jednak czekać na wyjaśnienia. Zza spróchniałej sosny wypełzł wielki jaskiniowy pająk. Ohydny i owłosiony. Przerażona dostojna elfka poderwała się w powietrze zostawiając spanikowaną dziewczynę samą. Nastolatka rozejrzała się szukając drogi ucieczki. Nagły huk wystraszył pająka. Uciekł z powrotem do jaskini z której przyszedł. Dziewczyna nie cieszyła się jednak ani trochę. Wiedziała kto ocalił jej życie. Tylko jedna osoba którą znała mogła spowodować ten huk. Odwróciła się powoli i potwierdziły się jej obawy. Tuż za nią stał wysoki, czarnowłosy chłopak w czarnej zbroi. Patrzył na nią wzrokiem pełnym niedowierzania.
- Znowu uciekłaś - powiedział głosem pełnym wyrzutu.
- A ty znowu mnie złapałeś - burknęła niezadowolona.
- Taka moja praca - uśmiechnął się ponuro.
- To nie tak Jacob. Gdybym cię nie lubiła już bym ci zwiała - zadrwiła.
- To znaczy, że mnie lubisz tak? - uśmiechnął się.
Diana uwielbiała się z nim tak przekomarzać. Jacob był jednym ze strażników. Jedynym którego znosiła. Był w jej wieku co rzadko się zdarza. Za zwyczaj posadę strażnika można zdobyć po ukończeniu osiemnastu lat, ale on był po prostu stworzony do tej roboty.
- Przykro mi, ale chyba moim obowiązkiem jest odprowadzenie cię do zamku - westchnął.
- Poważnie?
- Wolisz żeby zrobił to jeden z tych gburów.
To wystarczyło, by ją przekonać. Ruszyła za nim.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że krótki, ale to mój pierwszy. Następny będzie dłuższy. Jeśli przeczytałeś to proszę skomentuj i weź udział w ankiecie. Każdy komentarz to uśmiech na mojej buzi i potrzebna mi mobilizacja :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)